przebaczenie

Grzech przypomina trochę psią kupę. Wszedlem w nią, choć mnie ostrzegano, żeby uważać. Teraz przykleja się do wszystkiego, rozprzestrzenia się wszędzie tam, gdzie się udam. I jeszcze ten łatwo rozpoznawalny zapach, który nie pozwala mi zapomnieć, że mam poważny problem. Nie usuną go nawet najdroższe perfumy moich dobrych starań i uczynków. Potrzebne jest obmycie. Oczyszczenie. Nazwanie go. I wyznanie.
Dopiero wtedy woda łaski może rozwiązać mój śmierdzący problem. I będę mieć buciki duszy czyściutkie. Obmyty i obdarowany przebaczeniem nie mogę zapomnieć posprzątać tam, gdzie nabrudziłem. Ponaprawiam szkody, zadośćuczynię. I zapamiętam, by omijać kupy szerokim łukiem. To będzie mój łuk tryumfalny!
Żyjesz z Bogiem? To znaczy, że jesteś na ringu! Codziennie walczysz. Z diabłem, z grzechem, z brakiem wiary. Ale może też czasem – jak Jakub – mocujesz się z Bogiem. A już na pewno z samym sobą. Te wszystkie ciosy w gębusię to część pakietu. Naucz się je wreszcie przyjmować bez wielkiego halo. Naucz się ignorować uderzenia, zapominać o bólu i walczyć mimo wszystko. „Weź udział w trudach i przeciwnościach jako dobry żołnierz Chrystusa.” (2 Tm 2:3). Niech przebaczanie (bliźnim, Bogu i sobie) będzie jak oddychanie. Dzięki temu zachowasz życie. Wiem, droga przedłuża się i nie tego się spodziewałeś, ale po prostu idź dalej. Pustynia się wreszcie skończy, ziemia obiecana czeka – to przez wiarę i wytrwałość uda ci się tam dojść! Nie ustawaj, powodzenia!