Miesiąc: Kwiecień 2017

Dostałem nową gałę i sporo chłopaków chętnie ze mną kopało. Wtedy nie było netu, tylko podwórko. Któregoś razu pojawiło się chyba z ośmiu byczków z innego osiedla. „E, pokaż piłkę.” Kopią, grają. Chcę, żeby już oddali. „To sobie weź”- śmieją się. Zabawa w głupiego Jasia. Byłem w sidłach bezradności. Zagryzałem wargi. Upokorzenie ciągnęło się w nieskończoność. Nagle wszyscy zastygli.
„Oddajcie mu piłkę!!!” 
Głos był pełen mocy, gniewu i autorytetu. Popatrzyłem na nią ze zdziwieniem. Była w kapciach i kuchennym fartuchu, ze ścierką. Moja mama.
Kiedy tkwiłem po uszy w męczarniach, kumpel pobiegł po pomoc. Mama wyszła z mieszkania w jednej sekundzie, tak jak stała. Ależ była wściekła…
Nie myśl, że jesteś sam w swoim poniżeniu. Bóg już pędzi, by wymierzyć sprawiedliwość. Wierzę, że dostaniesz piłkę z powrotem.  
„Bo On sam cię wyzwoli 
z sideł myśliwego 
i od zgubnego słowa. 
Okryje cię swymi piórami 
i schronisz się pod Jego skrzydła: 
Jego wierność to puklerz i tarcza. 
W nocy nie ulękniesz się strachu 
ani za dnia – lecącej strzały.” 

(Ps 91:3-5) 
Jezus gdy był na ziemi, to nie miał nawet gdzie głowy położyć. Mieszkał w Nazaret, potem w Kafarnaum, ale Jego prawdziwym domem było zawsze Królestwo. Nawet grób miał pożyczony. Powrócił do Domu, gdy dokonał tego, co chciał Ojciec i „spełnił pomyślnie Jego posłannictwo.”(Iz 55:11)
My też nie jesteśmy tu na zawsze. To tylko kilkadziesiąt lat. Jak dobrze pójdzie. „Czas ucieka, wieczność czeka.” Nie zakorzeniajmy się tak mocno w tym ziemskim zakątku, „przemija bowiem postać tego świata.” (1 Kor 7:31).

„Jeśli umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz.” powiedział ks. Piotr Pawlukiewicz. Powierz życie Dawcy Życia. To życiowy wybór. Najważniejszy, jakiego dokonujesz. Czas zacząć Niebo na ziemi. Więc wracaj do domu. Wracaj do Taty Niebieskiego. Ani się obejrzysz, a Cię uściska na powitanie.



„W nocy anioł Pański otworzył bramy więzienia” (Dz 5:19)
Jeśli nawet siedzisz po uszy w ciemności i zdaje ci się, że to koniec to wiedz, że Bóg widzi. I ani Mu się śni cię opuścić. On jak zawsze coś wymyśli i zaskoczy cię dobrocią, np: przyśle anioła na pomoc. Taki anioł-otwieracz uchyli drzwi do wolności, „otworzy bramy więzienia” twojego strachu, smutku, rozpaczy i beznadziei. Wyciągnie cię z ciemności jak królika z kapelusza. „Noc się posunęła a przybliżył się dzień.” (Rz 13:12) Czekaj na posłańca Bożego, wierzę, że już jest w drodze, by cię oswobodzić. ” Bo ku wolności wyswobodził nas Chrystus.” (Gal 5:1) Jesteś orłem, nie kurczakiem!
Życie jest dane i zadane. Każdy dzień darmo ofiarowany, więc podziel się nim. Znajdź choć minutę w swojej codziennej gonitwie, by pomyśleć o drugim człowieku. Płycizna daje złudne poczucie odfajkowania sprawy, głębia wymaga czasu i uwagi. 24 godziny życia znów dostałeś. Ale ile naprawdę przeżyjesz? To, że oddychasz nie znaczy, że to od razu prawdziwe życie. Zwróć się do Dawcy Życia i Miłości – On wie jak to się je. A raczej oddaje. Więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu. Więc rozraduj się hojnością. Kogo i czym dziś ofiarujesz?
Jedenastu z dwunastu apostołów skończyło jak ich Mistrz. Cierpieli i zamęczono ich. Prawdziwy wypas! Lekko niespójny z popularnymi sloganami: „Życie w obfitości”, „Bóg zabierze Twoją biedę i problemy” etc. Jak wtedy głosić dobrą nowinę? 
Bóg Cię kocha>Jesteś grzesznikiem>Jezus Cię zbawił>Dlatego oddaj Mu życie. A w ramach nagrody oferowane jest m.in.: ukrzyżowanie, ścięcie, ukamienowanie, pożarcie przez lwy, spalenie na stosie i inne atrakcje. Nic tylko się nawracać! 
Jednak dla pierwszych chrześcijan śmierć męczeńska była najwyższym zaszczytem. Oni chodzili po ziemi, ale głowy mieli wysoko w niebie. Chcieli na stówę pójść za swoim Królem. 
A my dziś jesteśmy mocno skoncentrowani na sobie. I dlatego głosimy Jezusa, który rozwiąże wszystkie nasze problemy. Tu wygładzi, tam zaceruje, zamaluje trochę rdzy i sprawi, że z uśmiechem na ustach obrośnięci w niedzielne chrześcijańskie piórka podążamy w stronę piekła egoizmu, samotności i materializmu. Takiego Jezusa sobie wystrugaliśmy i ochoczo mu się kłaniamy.  
Dlatego trzeba nam zawrócić do źródła. Do mentalności pierwszych wieków kościoła. Gdzie chrześcijaństwo było niebezpieczne. Kosztowało. Nie, to nie był masochizm. Raczej odkrycie, że cały świat jest tylko marnym cieniem Jezusa. Wtedy zapomnienie się i zapomnienie siebie było naturalne. Chrystus nie był niedzielną wizytą w kościele albo rybką na aucie (wielbłądzie), tylko wszystkim.
Wracajmy tam.

Jeszcze jest czas, ale się kurczy. Bo On zaraz wraca. 
Taki dziubek. Ni to dyskretny, ni to wstydliwy. Jak w dowcipie u żaby, która właśnie spotkała bociana, szukającego żab szerokoustnych. 
Taki dziubek jest wręcz tradycyjny. Żuchwa pobożnie zaciśnięta, stąd jej rozwarcie przy wielkanocnym „Alleluja” jest takie bidne.
Choć Pan zmartwychwstał, to my pilnujemy, by nasze paszczęki były wciąż wielkopiątkowe. 
Na mecz jak se pójdę, to co inaczej. Klapnę na trybunie i ryknę „Legia!!!!” Wtedy normalnie czuje człowiek, że żyje! Że jest sobą. Ale w kościółku to tak trza z umiarem. Najlepiej jak najciszej. „Ćsiiiii, jeszcze się Pan Jezus obudzi.” Ale On nie śpi, przecież zmartwychwstał…!
Żeby wejść do Królestwa, musimy się stać jak dzieci. Inaczej zostaną nam tylko nasze religijne pozy i złudne poczucie, że wiemy, o czym śpiewamy. Chyba, że już się nad tym w ogóle nie zastanawiamy.
Jezus pokonał śmierć, otworzył nam Niebo, zmazał obciążający nas dług. To zasługuje na autentyczną, wdzięczną chwałę i uwielbienie, a nie pobożne mruczenie pod nosem. 

Niedziela szeroko otwarta – śmiało, dziś naprawdę „niechaj zabrzmi Alleluja!” 

Wygrać

By Łukasz Nauman
„Ja nigdy nie przegrywam. Albo wygrywam albo się uczę.” 
(Nelson Mandela) 

Wygrywamy, bo najpierw przegraliśmy conajmniej kilka razy. Zwycięstwo to zwyczajnie efekt uboczny konsekwentnego podążania w wyznaczonym kierunku. Mnóstwa wyrzeczeń, treningów, trudnych lekcji, przewracania się i ponownego powstawania. Finałowy bieg po złoto jest ważny, ale nie byłoby go bez niezliczonych godzin i minut przygotowań. Dlatego każdy dzień jest kluczowy. Dalej, nie zatrzymuj się. Przewrócisz się? To wstań i biegnij dalej! Całe Niebo trzyma kciuki, wierzę, że ci się uda! A potem gdy już wygrasz opowiesz innym jak było trudno, jak wiele razy chciałeś się poddać, ale jednak nie zrezygnowałeś. I że dziś zachęcasz innych do wytrwałości. Twoje historia ma więc znaczenie nie tylko dla ciebie, ale dla wszystkich, z którymi się nią potem podzielisz. Dlatego do przodu, choćby nie wiem co!