Miesiąc: Luty 2017

Choć Jezus wzrastał w Poznaniu (poznaniu) i nauczał w Łodzi (łodzi), to nie był Polakiem, tylko Żydem. W życiu nie zjadł schabowego. Był obrzezany. Obchodził wszystkie żydowskie święta. Nauczał swoich uczniów – wszyscy byli Żydami. Świętował paschę. Nauczał w synagodze. I jeszcze mama – Żydówka.
Jako chrześcijanie zostaliśmy wszczepieni do Narodu Wybranego. To zaszczyt i łaska. A nie powód do kręcenia nosem. To przecież od nich się zaczęło. To od nich zbawienie pochodzi. W pierwszym kościele zastanawiano się, czy jak ktoś nie był Żydem, to czy może być zbawiony.
Dlatego nie potrafię zrozumieć pogardy do Żydów. Mam na to uczulenie.
Kocham Jeszuę. Kocham Żydówkę Miriam. Kocham psalmy obrzezanego króla Dawida. I wiem, że Pan Bóg ma tak samo. Nieodwołalnie.
Czasami boimy się, że Bóg już poszedł na emeryturę. Że taki staruszek z Niego, co niedosłyszy, niedowidzi i ma spore problemy z pamięcią. Więc organizujemy komitet wsparcia Pana Boga. Dużo działań społecznych rozpaczliwie udowadniających, że nie jest z Nim tak jeszcze najgorzej. Ale makijaż naszych starań na Jego obliczu nie jest konieczny. Bo w Nim „nie ma cienia zaćmienia”, ani śladu zmarszczki na Nieśmiertelnym i Niewidzialnym. On żyje i ma się całkiem dobrze. Jego tron nieporuszony od wieków na wieki. My Go reprezentujemy, ale to nie marketing. Niczego nie naprawiamy, tylko z Nim i w Nim przeżywamy. Może inna kultura i inne czasy. Ale przesłanie niezmienne. Życiodajne.
Jesteśmy prochem, a jednak Jego dziećmi.
Śmiertelni, a jednak mamy życie wieczne.
Grzesznicy, a jednak uświęceni.
Słabi, a jednak w Nim możemy wszystko.
Ubodzy w duchu, a niczego nam nie braknie.
Żyjemy w tym świecie, a jednak nie jesteśmy z tego świata.
Nasze życie jak moneta ubogiej wdowy ma dwie strony. Awers zmagań i rewers chwały. Deszcz utrapienia i słoneczną radość. Dlatego warto je poddać Temu, który – choć łagodny jak Baranek – to i groźby jak Lew! Królowi-Słudze, Sprawiedliwie-Miłosiernemu, Synowi Bożemu i Synowi Człowieczemu. Czy jesteś na wozie czy pod wozem, masz górkę czy dołek, umierasz czy zmartwychwstajesz – On już tam był i nic Go nie zdziwi.

Po 40 latach na pustyni jego CV nie wyglądało imponująco. Co tam wpisać? Dyrektor projektu „Wychów owiec”?
Kiedy Mojżesz zbliżał się do 80-tki nawet nie przypuszczał, że to co najlepsze dopiero przed nim.
Po ludzku to zastój. Zmarnotrawione 40 lat.
Ale pustynia Mojżesza nie stanowiła dla Boga przeszkody. Być może nawet była konieczna właśnie  dla Mojżesza. By pewne rzeczy wyciszyć, przepracować, odnaleźć w sobie. Pustynna terapia. Cisza. To było niezbędne. Żeby zapomnieć. Żeby wybaczyć. Rodzicom, faraonowi, Bogu i sobie.
Jeśli jesteś teraz na pustyni, to wiedz, że nie umknąłeś Panu Bogu. Że widzi i pamięta. Intensywnie pracuje nad tobą. Żebyś mógł być gotowy.
Czekaj na więcej
Czekaj na krzak gorejący.
Czekaj na Pana.

Oj, ciężko ustać na nogach, gdy bierze się kolejne wyzwania na klatę. Ale wyprostuj omdlałe kolana! Zamiast zaciskać pięści w gniewie, podnieś ręce w górę w uwielbieniu. Utkwij wzrok w twarzy Najwyższego i nastaw ucha na Jego głos. Wszystkie Twoje włosy policzone, więc ich nie wyrywaj. Nie jesteś pępkiem świata, to jasne. Za to uderz się w pierś i daj Mu oczyścić Twoje serce. No i zwyczajnie powiedz, co ci leży na wątrobie. Jaki masz ból głowy, jak ci znów życie dało po tyłku. On przecież zęby zjadł na pocieszaniu. Jak niemowlę u piersi matki uspokój swą duszę. On zmarszczki trosk na twym czole wygładzi olejkiem pokoju.
Ilekroć padam na twarz ze zmęczenia i zdaje mi się, że to mój kres, moje pociechy dają mi okazję przekonać się, że to absolutnie nieprawda. Jeśli tylko zapomnę siebie, przesunę fokus z mojego na dzieci, uruchamiają się jakieś nieznane pokłady sił. Krzyk córci jest najlepszym motywatorem, żeby tę konkretną żywotną potrzebę tu i teraz zaspokoić. Nagle mam siłę i mam zdolność. Wtedy rozumiem, że te ograniczenia istnieją tylko w mojej głowie. A skoro tak jest to warto marzyć bez limitów. Nie zgadzać się na przeciętność. Nie tolerować bylejakości. Szukać dalej, próbować więcej, dążyć do odkrywania nowych, nieznanych lądów. Niemożliwe nie istnieje. Mój Bóg przypomina mi o tym codziennie w Swoim Słowie. Choć wszystko wokół wie najlepiej, że to się nie uda, ja na Jego Słowo zarzucę sieci. (Łk 5:4-7) I wierzę, że będzie obfity połów!
Przypominam sobie lekcje matematyki w liceum. I moją bezradność i zagubienie, kiedy stojąc przed tablicą wpatrywałem się w skomplikowane równania naszpikowane iksami i igrekami. Podziwiałem ekspertów niepojętej dla mnie wiedzy rachunkowej, którzy sprawnie prześlizgiwali się po falach wzorów jak windsurfingowcy.
Dziś wiem, że najtrudniejszym zadaniem jest życie. Zagadka, która mnie stale przerasta, powodując, że szukam podpowiedzi u Przyjaciela. A On jest blisko i podpowiada. Może się nie znam na życiu, ale On jest od niego Ekspertem. Jego cichy głos poprowadzi mnie przez labirynt wszystkich życiowych cotangensów.
„Pukajcie, a otworzą Wam.”. Jeśli stoisz pod drzwiami i nie wyglada na to, żeby miały się otworzyć, to zapewniam cię o jednym: to, że zrezygnujesz i się poddasz nie rozwiąże twojego problemu. Póki dychasz, nie rezygnuj! Walcz i ufaj pomimo wszystko! Może wąchasz klamkę, ale przecież nie wąchasz kwiatków od spodu! Dopóki piłka w grze, dopóty jest nadzieja. Przełom przychodzi w najmniej spodziewanym momencie. Więc oczekuj nieoczekiwanego! Twoja wiara zostanie w końcu doceniona.

Im więcej łaski i miłości doświadczam od Boga, tym więcej mogę jej później ofiarować bliźnim. Moja zależność od Pana daje mi poczucie bezpieczeństwa. Natomiast złudzenie, że sam dam radę sprawia, że staję się nadętym, religijnym sztywniakiem, przekonanym o swojej niezastępowalności. Pana Boga i Jego pomysły odkładam na bok, na rzecz moich sprawdzonych, pobożnie wyglądających sposobów. To najlepsza recepta na zmęczenie, sfrustrowanie i wypalenie się. Dlatego nie mogę odcinać się od Źródła Życia! Moje drzewo musi mieć skąd czerpać. 

Potrzebuję napełniać się duchem, bo wiem, że z pustego i Salomon nie naleje. Dziś odkładam moje pomysły ma półeczkę i staję przed Nim ubogi w duchu, spragniony Jego Obecności, głodny Słowa, które staje się ciałem.