Miesiąc: Styczeń 2017

„Hej, Panie Jezu! Polajkowałem dziś twój wpis o ośmiu błogosławieństwach. Nawet go udostępniłem. Subskrybowałem też Twój kanał na YT! No i zapisałem się na Twój newsletter! A na IG wszystkie fotki z Twoimi uzdrowieniami są oserduszkowane. Normalnie, love it! Śledzę cię na Twitterze i w ogóle jestem Twoim fanem, yeah!!!!”
Ale Jezus nie szuka fanów, tylko uczniów. Nie tych, co mówią „Panie, Panie, kocham Cię, jesteś super”, ale tych, co spełniają Jego wolę. Nie pozwól sobie, żeby twoje chrześcijaństwo sprowadzało się jedynie do klikania. Żeby zostało zredukowanie do mediów społecznościowych, gdzie próbuje się uczynić z Jezusa jeden z produktów.

Bóg nie jest „jednym z wielu”. On nawet nie jest numerem jeden na liście. Bo On jest poza wszelkimi kategoriami. Nie da się Go z niczym lub z nikim zestawić. Pan i Bóg. Czy to Pan Twój i Bóg Twój?

Moja córa wie, że jest królewną. Ma nawet kilka plastykowych koron – każda na inną porę w zależności od nastroju. Nie rozstaje się ze swym królewskim insygnium nawet podczas snu. Taaak… W końcu czy człowiek śpi czy nie – władzę trzeba sprawować, czyż nie?

Jezus też ma Swoją koronę. Najcenniejszą i najpiękniejszą. Wysadzaną drogocennymi kamieniami. Jednym z nich jesteś właśnie ty – żywy kamień! Zostałeś odkupiony i oczyszczony jego krwią. Właśnie dlatego masz niezwykłą wartość. Nigdy nie zapominaj o swoim przeznaczeniu! To tam jest twoje miejsce. Jesteś stworzony nie do rzeczy pospolitych, ale by móc ozdabiać skronie Króla. Więc kiedy zanosisz innym Jezusa, pomyśl, że On ciebie też niesie – na Swojej głowie i w Swoim sercu. 

Nie musisz Panu Bogu wciąż powtarzać, że nie jesteś godzien. Bąbelku kochany, przecież On to świetnie wie. Lepiej niż ty. Sam powiedział, że „beze Mnie nic uczynić nie możecie”. Niech Twoja rozmowa z Jezusem nie będzie więc zdominowana przez chorobliwe powtarzanie, jaki to jesteś bidulek, żuczek i siódme nieszczęście. Posłuchaj, On to już słyszał wiele razy! Serio, Ameryki nie odkrywasz. Zdaje się, iż Pan oczekuje raczej, że zajmiesz się wypełnianiem pierwszego przykazania. Tak…

KOCHAJ GO! Całym sobą! Kiedy będziesz wpatrywać się w Niego, zapomnisz o sobie. Wtedy całe mozolne staranie, żeby zaimponować Mu, zasłużyć i wyjednać sobie łaski zamienia się w żarliwą pasję trwania w Jego obecności. Kłanianie się swojej pobożności ustępuje kłanianiu się Jemu samemu. By zrobić przestrzeń Duchowi Świętemu, żeby mógł wreszcie wyfrunąć z mojej szufladki z napisem „modlitwa” i w nieskrępowany sposób prowadzić mnie w nieznane. Ale to niebezpieczne. Pachnie ryzykiem. Jeszcze mi tu Pan Bóg narozrabia i moją pobożność zburzy. A ja się tak staram. Tak zasuwam dla Niego! Zupełnie jak Marta, siostra Marii… Nie – nie ja dla Niego, ale On przeze mnie. Pan podkreśla: „Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, 

poznania Boga bardziej niż całopaleń.”(Oz 6:6) 
Nie moje małe królestwo religijności, tylko Jego Królestwo Niebieskie. 
Otwórzmy się na więcej!

Bóg stworzył człowieka, potem nim został i w końcu za niego umarł. Dlatego nic, co ludzkie nie jest mu obce. On nie jest jakimś dziwacznym, niedostępnym bóstwem. To raczej współczujący, bliski i kochający Przyjaciel. Syn Boga, który w idealny sposób pokazuje nam Ojca. On dokładnie rozumie nasze słabości i współodczuwa z nami, jak mało kto. To miłosierny Ojciec, którego nie interesuje poniżanie człowieka, tylko jego zbawienie. Kocha, lubi, szanuje – każdego grzesznika. W myśli, w mowie i w sercu wierzy w niego i pokłada w nim nadzieję. Więc uczmy się wiary, nadziei, miłości – od Boga.
Wino dojrzewa powoli. Dobry bigos gotuje się długo. Ogród rozkwita po A my lubimy działać szybko. Najchętniej przenieślibyśmy się do przyszłości, już do efektu końcowego. Nie mamy czasu na gotowanie zupy, wolimy pospiesznie połknąć big maca.
Pędzimy przez życie, ale nie żyjemy. Konsumujemy, ale nie smakujemy.
Pośpiech ogranicza refleksję. Bezrefleksyjność wzmacnia bezmyślność. A bezmyślność jest niebezpieczna.
Bóg umieścił Adama w ogrodzie, nie w fabryce. Więc pogódź się z czasem. Zrozum i doceń jego naturę. Niech sobie płyną minuty. A ty je po prostu mądrze wykorzystaj, bez nerwowego bębnienia palcami, za to z wdzięcznością, że dostałeś kolejny dzień. To nie takie oczywiste.
„Kocham cię, tata! Jesteś najlepszym tatusiem, jakiego miałam!”
:):):)
Ciekawe, czy Pan Bóg też się pod wąsem uśmiecha, gdy słyszy podobne słowa. Tekst mojej trzyletniej córci rozbroił mnie i sprawił, że szybko zapomniałem o tyci piekiełku, jakie mi wczoraj zgotowała… 😉
Wierzę, że Bóg lubi nasze miłosne wyznania. Dlatego uwielbienie ma taką niezwykłą moc. To moc łączenia serc, otwierania Nieba, pogłębiania więzi. Czasem jeden szczery tekst prosto z serca może bardziej poruszyć Boga niż nasze długie i piękne modlitwy z ozdobnymi zawijaskami.
Dziś, tak jak moja córa, wyznaję Ci, Królu: jesteś najlepszym Panem, jakiego miałem!
Św.Paweł mocno przegina! Aż 15 razy stwierdza w liście do Filipian, że mamy się radować. I najlepsze, że pisze to facet, który siedzi w więzieniu! Albo jest na jakichś prochach albo…to chrześcijaństwo rzeczywiście jest radosne! Może ono naprawdę nie zależy od okoliczności. Może nie jest tylko emocjonalnym nastrojem, fajną charyzmatyczną atmosferą. Może ta „radość w Panu” to znacznie więcej niż nawiedzona wesołkowatość, dziwaczne niezrozumiałe chichotanie i nerwowy śmiech pomiędzy „Alleluja” i chwała Bogu”. Może chodzi o niezłomną postawę serca, niewzruszoną wobec trudów, która znajduje źródło swego entuzjazmu właśnie w Nim – Nieskończonym, Niezwyciężonym Dawcy radości! Źródło radości nieugaszonej, trwałej, nie z tego świata jest właśnie w naszym Królu Jezusie!