Ten ostatni przedwigilijny wieczór często daje wielu mocno w kość. Wiadomo, trzeba wszystko przygotować, czasu mało, stresu wiele. Cichymi bohaterkami są mamy, których kuchenna ofiarność jest traktowana jako coś oczywistego. I zawsze ta sama presja i zawsze to samo postanowienie, że już się nie będę tak zabijać, że przecież chodzi o Jezusa, nie o tę całą otoczkę. Niestety, co roku otoczka zamienia się w „otokę” albo nawet wielgachne otoczysko…
W założonym przez Ulfa Ekmana kościele Słowo Życia temat adwentu brzmiał „Julen är Jesus” czyli „Boże Narodzenie to Jezus”. Wszystko inne się nie liczy. Tylko On. Jego obecność w betlejemskim cudzie. I choć wszędobylska „otoka” – zapewne z kompleksów – rości sobie prawa bycia gwiazdą tych dni (nie betlejemską) to my pójdźmy do Betlejem i pochylmy się przed Nim.